Level up.

Modę na podwyższone i napompowane ponad miarę hatchbacki, nazywane także crossoverami w klasie premium zapoczątkowało w 2008 roku BMW X6. Wiele osób do dziś traktuje X6 jak wybryk natury, ale nie można zaprzeczyć, że samochód trafił w swoją niszę (i do wielu garaży domów na przedmieściach). W międzyczasie pojawiło się też trochę mniejsze BMW X4, ale aż do niedawna nie było drugiego producenta, który produkowałby coś podobnego.

Real AMG?

I tu pojawia się Mercedes, który wypuścił w 2015 roku na rynek dwa modele – GLE Coupé, które jest odpowiednikiem X6tki i mniejsze GLC Coupé, które jest odpowiednikiem X4ki. Miałem okazję testować mniejsze coupe w wersji AMG43, która ma pod maską 3 litrową V6tkę o mocy 367 koni (happy!). Ta wersja to złoty środek między hardkorowymi wersjami 63 i 63S, które już można zamawiać a standardową ofertą Mercedesa. Mimo, że jest to AMG, to dla niewprawnego oka samochód wygląda dość cywilnie, zdradzają go jedynie dwie podwójne koncówki wydechów, zaciski ze znaczkiem AMG, drobne emblematy i większy niż w zwykłych GLC Coupé spoiler. Jednak to, że AMG nie muszą być specjalnie wyzywające wiemy od dawna, wystarczy przypomnieć sobie starsze modele AMG, jak np. C klasę W202.

Zaglądając pod maskę zamiast podpisu osoby odpowiedzialnej za silnik, znajdziemy tylko specjalną osłonę z czerwonym elementem, co dla wielu purystów jest powodem, aby nie uważać wersji 43 za pełnoprawne AMG. Wystarczy jednak kilkanaście minut jazdy, aby odkryć, że ten samochód naprawdę zasługuje na takie miano. Silnik ochoczo wkręca się na obroty, a wydech świetnie brzmi, jednoczesnie jego dźwięk nie męczy, zapewne dzięki temu, że nie jest “pompowany” przez głośniki jak ma to miejsce chociażby w BMW serii M.

Dźwięk silnika jest na tyle intensywny, że dość dobrze słychać go nawet w telewizji, o czym mógł się przekonać jeden z reporterów realizujących program informacyjny na żywo. Sorry bro! Nie mogłem się powstrzymać.

Setka na liczniku pojawia się w 4,9 sek. właściwie niezależnie od warunków drogowych, dzięki napędowi na cztery koła (rodzielonemu w proporacjach 31:69). Silnik jest świetny, ale już 9 biegowy automat lubi czasami szarpnąć czy nadmiernie przeciągnąć bieg, ale myślę, że jest to też kwestia egzemplarza którym jeździłem, skrzynia automatyczna adaptuje się do kierowcy i zapewne po kilkuset kilometrach nasza współpraca układałaby się lepiej. W trybach sportowych (Sport i Sport+) możemy uznać, że skrzynia ma jedynie 7 biegów, dwa wyższe są typowo autostradowe i zapewne na niemieckich autobahnach przyczynią się do zmniejszenia zużycia paliwa (które w miejskiej jeździe oscyluje w granicach 18 litrów na 100 km/h). W pokonywaniu miejskich dziur i studzienek dobrze pomaga adaptacyjne zawieszenie, które mimo 20 calowych felg (samochód testowałem w marcu na zimowym zestawie kół, w letnim setupie ma 21″) i niskiego profilu opon nie przyprawia o ból zębów.

Inside.

Co w środku? Wersja którą jeździłem była wyposażona we właściwie wszystko co dusza zapragnie – dużą nawigację, wentylację foteli, skórzaną tapicerkę, komplet kamer 360 (bardzo przydatnych bo do tyłu nic nie widać!), świetne audio Burmester itp. To ostatnie jest świetne i z wyglądu (ładne srebrne maskownice) jak i z brzmienia. 13 głosników może zamienić Mercedesa zarówno w salę koncertową jak i klub. Nie jestem natomiast fanem samego systemu multimedialnego Command. O ile nawet przekonałem się do dość dużego doczepionego “tabletu” na desce, to sama grafika (i wielkie czcionki) jak i obsługa są moim zdaniem mocno na minus w porównaniu np. do iDrive BMW, MMI Audi czy Sensusa Volvo. Może w klasie E i S wygląda to lepiej. Kontroler systemu wymaga przyzwyczajenia i moim zdaniem znacznie lepszym rozwiązaniem byłby albo przejście na dotyk, albo zastosowanie tradycyjnej gałki do nawigacji po meandrach multimediów. No i zdecydowanie trzeba popracować na stroną graficzną interface’u… Na uwagę zasługuje przepiękna kierownica. Lekko ścięta na dole, wykończona skórą, alcantarą i aluminium. W dłoniach leży idealnie.

Szczerze powiem, że bardzo cieszyłem się na ten test, bo Mercedes-AMG GLC43 miał być pierwszym Mercedesem ze znaczkiem AMG, do którego mogłem zasiąść jako kierowca. Wcześniej oczywiście miałem przyjemność podróżować AMG ale głównie jako pasażer. Kilka dni z GLC43 było naprawdę przyjemne. Samochód jest bardzo dobrze zbalansowany i za 400 tysięcy (bo tyle trzeba wydać na w miarę sensownie wyposażoną wersję, cennik startuje od 309,5 tyś. zł)) otrzymujemy z jednej strony kompentny samochód rodzinny, a z drugiej zwinnego sportowca z genialnie brzmiącym silnikiem.

GLC43 na YouTube.

Podczas testowania Mercedesa zrealizowałem kilka materiałów video, dwa odcinki serii Daily Observations, jazda POV w dzień i w nocy, odpalanie silnika na zimno itp, filmiki możecie znaleźć poniżej albo na WarsawCars’owym kanale na YouTube. Jeśli jeszcze nie subskrybujecie mojego kanału to klikajcie!

 


Suche fakty:

Silnik: V6 BiTurbo, Pojemność: 2996 cm3, Moc: 367hp (5500-6000rpm), 520Nm (2000-4200rpm), 0-100 km/h: 4.9s, Vmax: 250 km/h (blokada), Skrzynia: automatyczna AMG 9G-Tronic (9 biegów), Napęd: 4matic, Paliwo: Benzyna


Mercedes-AMG GLC43 Coupe
dźwięk V6stkiprzyśpieszenieświetny jako dailycarwentylowane foteledobrej jakości system kamer 360brak emulatora dźwięku silnika
widoczność do tyłuoprawa graficzna systemu multimedialnegosterowanie systeme multimedialnym
76%I Like 43!
#carspotting_fame66%
#silnik86%
#skrzynia_biegów74%
#prowadzenie81%
#fun80%
#wygląd71%
Ocena czytelników 13 Głosów
84%