Samochody hybrydowe… Aj, nigdy nie byłem ich fanem. Szczególnie nie lubię klasycznych odmian, czyli pochodnych Priusów, których nie można podładować z sieci elektrycznej. Najbardziej nie lubię tego ciągłego skakania między poruszaniem się na baterii, a używaniem silnika spalinowego. A właśnie tak wygląda jazda klasyczną hybrydą. Dla mnie napęd alternatywny ma sens w wersji całkowicie elektrycznej lub w opcji hybrydowej ale typu Plug-In, czyli takiej, której baterie możemy podładować z domowego gniazdka i jesteśmy w stanie przejechać na energii elektrycznej kilkanaście kilometrów bez uruchamiania silnika spalinowego.

W swojej aktualnej ofercie Mercedes-Benz ma trzy samochody o napędzie alternatywnym i wszystkie są hybrydami typu Plug-In. Dostępne są: E 350e w wersji limousine, GLE 500e w wersji SUV, które testowałem kilka tygodni temu (klik!) i GLC 350e w nadwoziu Coupe i SUV. Po całkiem przyjemnym teście hybrydowego GLE postanowiłem sprawdzić co do zaoferowania ma mniejszy brat. Podobnie jak w przypadku GLE do testów otrzymałem model w wersji SUV. Dzięki temu mogłem zobaczyć, które nadwozie jest przyjemniejsze w modelu GLC, klasyczny SUV czy testowane w ubiegłym roku Coupe (test GLC43 Coupe tutaj).

Jak jeździ?

Mercedes-Benz GLC 350e ma na pokładzie dwa silniki. Pierwszy to czterocylindrowa jednostka benzynowa z turbodoładowaniem o pojemności 2 litrów. Moc silnika spalinowego wynosi 211 koni. Druga jednostka do silnik elektryczny o mocy 116 koni mechanicznych. Cały układ hybrydowy może poszczycić się mocą 320 koni i aż 560 Nm. Za przeniesienie dużej mocy odpowiada 7-stopniowa skrzynia biegów 7G-Tronic Plus, która działa bardzo dobrze. Co ciekawe 350e to jedyna wersja modelu GLC z siedmiobiegowym automatem. W pozostałych wersjach zarówno benzynowych, jak i dieslach kierowca ma do dyspozycji 9-biegową skrzynie 9G-Tronic. Napęd trafia oczywiście na wszystkie koła (4matic).

350e rozpędza się do setki w 5.9 sek, co jest całkiem sensownym wynikiem jak na tak duży samochód. Nie wgniata przy tym w fotel, ani nie zapewnia fajerwerków typu strzały z wydechu, ale dla większości klientów kupujących ten model to będzie plus. Mocniejsze przeżycia zapewnią wersje AMG (bazowe GLC 43 jest niecałe 40 tys. droższe). Dynamiczna jazda w ruchu miejskim, czy wyprzedzanie na drogach szybkiego ruchu nie stanowią dla 350e żadnego problemu. Pomimo wysokiego środka ciężkości samochód bardzo dobrze radzi sobie w zakrętach i kierowca nie ma uczucia, że zaraz wyląduje na boku.

W przypadku modelu GLC Mercedes postawił przede wszystkim na wygodę. Już z podstawowym zawieszeniem samochody z tej serii są bardzo wygodne, ale jeśli chcemy przemieszczać się po drogach jak królowie to warto zainwestować niecałe 9000 zł w zawieszenie pneumatyczne. Testowane GLC 350e było wyposażone w ABC (Air Body Control), które sprawia, że komfortowa jazda możliwa jest niezależnie od typu nawierzchni. Nawet w sportowych trybach nie musicie martwić się o swoje plomby w zębach, a w tych komfortowych wszelkie studzienki czy małe dziury są praktycznie niewyczuwalne. Ważne jest również to, że zawieszenie pracuje bardzo cicho.

Jedyne do czego trzeba się przyzwyczaić to specyficzna praca hamulców. Układ hamulcowy w samochodach hybrydowych i elektrycznych poza głównym zdaniem, czyli zatrzymywaniem pojazdu ma również inną rolę – odzyskiwanie energii. W uproszczeniu mówiąc podczas hamowania doładowywane są akumulatory. Dlatego można mieć wrażenie, że hamulce działają z lekkim opóźnieniem. Trzeba się do tego po prostu przyzwyczaić, bo sam układ hamulcowy działa bardzo dobrze.

Ogólnie dużo lepiej jeździło mi się GLC 350e, niż testowanym jakiś czas temu modelem GLE 500e (o wrażeniach z jazdy GLC przeczytacie tutaj). Może i GLE było szybsze, może było przestronniejsze, może miało V6 pod maską ale GLC ma w sobie pierwiastek nowoczesności, którego brakowało mi w GLE. Czegoś coś co sprawia, że pomimo gorszych numerków na papierze i dwóch cylindrów mniej, wolałbym mieć w garażu hybrydowe GLC, niż GLE.

A jeździ na elektryku?

Jeździ i to całkiem sprawnie. Mercedes deklaruje, że zasięg w trybie elektrycznym przy całkowicie naładowanych akumulatorach (pojemność 8.7 kWh) to nawet 34 km. Mi udało się przejechać bez udziału silnika spalinowego maksymalnie 29 km ale myślę, że w innych warunkach (np. brak ulewnego deszczu…) udałoby mi się pobić ten wynik.

 

Przy pomocy przycisku umiejscowionego w tunelu środkowym – bezpośrednio przy touchpadzie – możemy zarządzać energią samochodu. Do wyboru są cztery tryby: Hybrid – samochód sam zarządza napędami i kumulowaniem energii elektrycznej, E-Mode – poruszamy się tylko na silniku elektrycznym (musimy mieć chociaż częściowo naładowane akumulatory), E-Save – oszczędzanie energii elektrycznej i Charger – ciągła praca silnika spalinowego i ładowanie baterii podczas jazdy. Samochód natywnie uruchamia się w trybie hybrydowym. Ponieważ nie miałem możliwości ładowania samochodu z gniazdka (akurat podczas testu przebywałem poza domem) to często używałem trybów Charge i E-Mode. Jak jechałem gdzieś w jedną stronę to starałem się maksymalnie naładować akumulatory, żeby podczas drogi powrotnej móc korzystać z napędu całkowicie elektrycznego.

Jadąc w trybie całkowicie elektrycznym E-Mode poza zasięgiem mamy kilka innych ograniczeń. Pierwsze to moc, która bez wykorzystania jednostki spalinowej wynosi 116KM, co przy masie GLC wpływa na przyspieszenie, które jednocześnie jest drugim ograniczeniem. W trybie elektrycznym nie poszalejemy. Przy wykorzystaniu obu silników GLC 350e przyspiesza do setki w 5.9s, jeśli odłączymy silnik spalinowy ten wynik pogorszy się znacząco. Trzecie ograniczenie to prędkość maksymalna. W trybie elektrycznym wynosi 140 km/h, ale przy takiej wartości zasięg na bateriach maleje błyskawicznie.

Ile kosztuje takie GLC?

GLC to rodzynek w swoim segmencie. Ani BMW ani Audi nie zdecydowały się na wprowadzenie hybrydowego SUVa na nasz rynek. Jeśli chodzi o marki premium możemy udać się do Volvo – model XC60 T8 ma 407 koni i kosztuje 256 tys w wersji Momentum. Jest też Lexus NX 300h kosztujący od 179 tys. zł, ale z mocą niecałych 200 koni i skrzynią CVT to jednak nie ta sama liga.

Cena podstawowej wersji 350e startuje od 195 528,46 zł netto. Jeśli chodzi o ciekawe dodatki to możecie doposażyć GLC w: pakiet wspomagający bezpieczeństwo jazdy 9638,62 zł, elektrycznie regulowane fotele z pamięcią – pasażera 2294,91 zł i kierowcy 3671,86 zł, podgrzewanie i wentylowanie foteli 4957,01 zł, dach panoramiczny 6517,54 zł, świetne reflektory LED ILS 6655,24 zł, 20″ felgi AMG 3442,37 zł, audio Burmester (całkowicie konieczne, bo jest genialne) 3557,11 zł, Keyless 4543,92 zł, pakiet AMG zewnętrzny 9179,64 zł, wspaniałe zawieszenie Air Body Control 8720,66 zł, pakiet parkingowy (kamerki 360, parkowanie automatyczne) 6196,26 zł i system COMAND Onlne 13539,97 zł. Sporo kosztują te dodatki i właśnie dlatego cena egzemplarza skonfigurowanego jak mój testowy samochód osiągnęła na kwotę 305 730,04 zł netto (376 047,95 zł brutto).

Hybrydowy SUV? Dla kogo?

Wiele osób narzeka na to, że budowanie ciężkich SUV’ów i wsadzanie tam systemu hybrydowego typu Plug-In jest bez sensu. Ich koronnym argumentem jest to, że po wyczerpaniu baterii spalanie lawinowo rośnie i takie samochody w trasie przepijają kosmiczne ilości paliwa. Hola, hola! Mam wrażenie, że nie rozumiecie przeznaczenia dla tego typu samochodów. Jeśli ktoś szuka oszczędności ale jeździ często w długie trasy nie jest na tyle głupi żeby kupować hybrydę. Wie, że to nie jest auto dla niego, dlatego zdroworozsądkowo wybierze diesla.

Hybrydy Plug-In w SUV’ach są przeznaczone do jazdy w ruchu miejskim lub podmiejskim. Mają służyć osobom, które potrzebują samochodów pokaźnych gabarytów, ze stosunkowo dużym bagażnikiem (tak, wiem, że część miejsca kradną baterie) ale chętnie zobaczą na komputerze pokładowym spalanie z cyfrą 5 na ekranie i nie mam tu na myśli 15 tylko 5l/100km (słownie: pięć litrów). Są w stanie osiągnąć taki wynik bo nie robią dziennie więcej niż 30-40 km, a przy takich planach z naładowanymi w 100% bateriami, przejadą na silniku elektrycznym 2/3 dystansu. Sprawdziłem to osobiście.

Po naładowaniu baterii do 100% przejechałem odcinek 30 km. Była to normalna jazda miejska + podmiejskie trasy (w stosunku 80 do 20). Bez ciśnięcia gazu z każdych świateł ale również bez przesadnego ecodrajwingu. Podczas tego testu nadzór nad pracą systemu hybrydowego oddałem całkowicie w ręce komputera. Na odcinku 30 km przejechałem 19 km z wyłączonym silnikiem spalinowym. Średnie spalanie wyniosło 5.2 l/100km w SUV’ie, którego moc systemowa wynosi 320 koni mechanicznych. To chyba całkiem miło. Gdybym jechał bardziej uważnie i wprowadził więcej elementów eco jazdy, jestem przekonany, że mógłbym przejechać cały dystans na silniku elektrycznym, a to oznaczałoby zerowe spalanie benzyny.

Więc nie mówmy, że hybrydowe SUV’y Plug-In są bez sensu. Tylko bądźmy na tyle mądrzy, żeby znaleźć dla nich niszę i realne przeznaczenie. Osoby, do których kierowane są tego typu samochody zazwyczaj wybierają je świadomie.

Mercedes-Benz GLC 350e Hybrid
płynnie działający system hybrydowypokaźna moc systemowawygodne zawieszenie ABCwysoki poziom wyposażeniadobrej jakości materiałyniskie spalanie jak na masęładowanie z gniazdkaprecyzyjne prowadzenie
system Comandwysoka cenamiejsce w bagażniku zabrane przez bateriewysokie spalanie po rozładowaniu baterii
70%Wynik ogólny
#carspotting_fame36%
#silnik79%
#skrzynia_biegów75%
#prowadzenie79%
#fun69%
#wygląd79%
Ocena czytelników 4 Głosów
75%