Mercedes-Benz klasy G to bez wątpienia jedna z ikon motoryzacji. Samochód, który jest w stanie przetrwać niemal wszystko. Przeprawa przez wodę? Nie ma problemu. Wjazd na stromą górę? Chwila i jesteś na szczycie. Wycieczka po pustyni? Luzik. Auto, które potrafi bez zająknięcia zdać wszystkie egzaminy na górze Schöckl nieopodal Graz w Austrii musi radzić sobie w najtrudniejszych warunkach. Piękny kanciak, który pomimo ogromnej ilości zmian jakie wprowadzono w najnowszej odsłonie modelu nadal roztacza wokół siebie niezmiennie kultowy klimat. I to mnie cieszy najbardziej. Kiedy usłyszałem, że Mercedes ma w planach wprowadzenie odmłodzonej wersji G klasy to lekko się przeraziłem. W mojej głowie pojawiły się straszne wizje nowego modelu, który nabierze zaokrągleń i z pięknego klasycznego samochodu o rozpoznawalnych kształtach stanie się kolejnym zwykłym SUV’em o troszkę lepszych walorach terenowych. Na szczęście moje koszmarne wizje się nie sprawdziły, a chłodne niemieckie głowy pozostawiły nową klasę G w dotychczasowej formie. Ze starej Gelendy zostało przeszczepionych zaledwie kilka mało istotnych elementów, a sama koncepcja modelu pozostała niezmienna. Jestem wdzięczny Mercedes’owi, że inżynierowie ze Stuttgart’u budując nową klasę G wykorzystali z poprzedniej generacji tak mało fragmentów. To oznacza, że koszmarna wizja nowego kształtu Gelendy oddala się w przyszłość, bo przy drobnych lifting’ach Benz będzie mógł produkować najnowsze wcielenie G-Wagon’a przez kolejne 40 lat.

G 500…

Ogólnie to miało być trochę inaczej… Miałem testować G klasę w wersji 500. Już było wszystko dogadane, był termin, grzecznie czekałem. Byłem zadowolony, że przetestuje sobie nowe G 500. Odliczałem dni i z tą myślą podjechałem do Mercedes-Benz Polska na Daimlera oddać testowane wcześniej S 560 Coupe (test tutaj) aż tu nagle podszedł do mnie Michał (@michalwar) i mówi „Słuchaj jest sprawa…”. Pomyślałem „Oho… to sobie potestowałem G klasę…”, a Michał mówił dalej „wiesz, a może byśmy zrobili małą zmianę i zamiast G 500 dałbym Ci… G63, co Ty na to?”. Nastąpiła chwila ciszy ale w końcu powiedziałem „no… jak muszę… no trudno… niech będzie to G63…”. Oczywiście z ironią i żartem, bo jak usłychałem, że w miejsce G 500 dostanę G63 to uśmiech nie schodził mi z twarzy. I tak zamisat zaplanowanego G 500 wpadło niezaplanowane G63. Nie mogło być lepiej!

Chociaż w sumie było jeszcze lepiej. Bo podobnie, jak podczas testu Audi Q8 mogłem spotkałem się z Kacprem z MrKMH i pojeździliśmy po mieście dwoma G63. On w poprzedniej generacji  z pakietem Brabusa, ja w najnowszej odsłonie modelu. Dwie gangsterskie fury na warszawskich ulicach. Widok bezcenny! A backstage z naszych przejażdżek znajdziecie tradycyjnie w zapisanych relacjach na moim Instagramie.

…Mercedes-AMG G63.

Geländewagen to jeden z najdłużej produkowanych modeli niemieckiej firmy. Został pokazany w lutym 1979 roku i kilka miesięcy później pierwsze egzemplarze złożone w fabryce Magna Steyr w Austrii ruszyły na podbój świata. Premierowy model sygnowany AMG pojawił się w 1993 roku i miał oznaczenie 500 GE 6.0 AMG. Rok później wprowadzono model 36 AMG, który uważany jest za białego kurka. Został zbudowany w zaledwie 120 egzemplarzach, z czego aż 109 powędrowało do kraju kwitnącej wiśni. W 1999 roku na rynku pojawiła się bardziej masowa produkcja klasy G z oznaczeniem AMG. Był to model 55, który produkowano w latach 1999-2012.

G klasa z cyfrą 63 trafiła do sprzedaży w 2002 roku w bardzo limitowanej ilości i co ciekawe miała pod maską silnik V12, który był montowany również w modelu S 63. Później G63 zniknęło z rynku, aby się na nim pojawić ponownie w 2012 roku z podwójnie doładowanym 5.5 litrowym silnikiem V8. W tym samym roku do Gelendy przywrócono również jednostkę 12 cylindrową. Takim silnikiem mogła pochwalić się odmiana G 65.

Przez kolejne lata Gelenda przechodziła szereg liftingów, aż stała się autem, które testowałem kilka miesięcy temu (test AMG G63 tutaj). Najnowsza odsłona G klasy poza klasycznymi kształtami i kultową koncepcją to całkowicie inna maszyna. Aby się o tym przekonać wystarczy otworzyć drzwi i spojrzeć do środka. Zobaczycie piękne, nowoczesne wnętrze, dwa dużej panoramiczne ekrany, genialne fotele i inne bajery, których poprzednie wcielenia klasy G nie miały.

Na szczęście luksusowe wykończenie i cywilne wyposażenie nie wpłynęły na pogorszenie terenowych właściwości jezdnych. Na środku deski rozdzielczej cały czas królują trzy przyciski odpowiadające za blokady poszczególnych mechanizmów różnicowych. Centralny, przedni i tylny. Mercedes podkreśla, że G klasa to jedyna terenówka, która ma w pełni blokowalne dyferencjały i reduktor. To wszystko sprawia, że ten nieco bardziej ucywilizowany SUV może nadal wjechać w bardzo wymagający teren. Oczywiście do działań off-road’owych przydałby się inne opony i może nieco mniejsze felgi, bo jednak 22″ i miejska opona to nie najlepsze połączenie do zdobywania bezdroży ale myślę, że nawet z takimi kołami G63 zaskoczyłoby wiele osób. Szczególnie, że klasę G w wersji AMG 63 napędza potężny czterolitrowy silnik V8 BiTurbo o mocy 585 koni, który generuję 850 Nm momentu obrotowego. Jednostka pozwala na rozpędzenie tego kolosa do setki w 4.5s (ok. 1 s szybciej niż poprzednik), a prędkość maksymalna została zablokowana na 220 km/h (lub 240 km/h z opcją AMG Driver’s Package). Samochód ma niesamowitą siłę. Każde dodanie gazu sprawia, że auto wyrywa do przodu jak szalone. Bardzo ciekawe uczucie w samochodzie, którego karoseria ma współczynnik oporu powietrza komody wynoszący 0,54 Cd. Dla porównania nowa klasa A ma współczynnik Cd na poziomie 0,22, a kwadratowy jak szafa ale z nieco zaokrąglonymi rantami Nissan Cube 0,35 Cd. Jazda nową G klasą w porównaniu do poprzedniego modelu to ogromny skok w stronę komfortu i polepszenia właściwości jezdnych. Na asfalcie samochód prowadzi się wreszcie jak normalny, duży i ciężki SUV, a nie czołg z lat 80-tych. Jeśli skręcamy kierownicą, to koła podążają za nasza komendą. Nie ma opóźnień. W nowej Gelendzie wyeliminowano wszystkie bolączki, jakie denerwowały mnie w poprzedniej generacji. Auto jest dużo bardziej cywilne ale cały czas utrzymuje swój unikalny charakter. Jest naprawdę bardzo dobrze chociaż fizyki się nie oszuka. Szczególnie w zakrętach, gdzie czuć, że auto jest wysokie.

Z ośmiocylindrowym silnikiem AMG świetnie współgra automatyczna skrzynia biegów 9G-TRONIC. Biegi wskakują błyskawicznie i są odpowiednio dobierane w zależności od sytuacji na drodze. Dziewięć biegów pomaga też w oszczędności paliwa, podobnie jak system odłączania cylindrów. Jeśli samochód stwierdzi, że aktualnie nie ma potrzeby wykorzystywania mocy całego układu to odłącza 4 cylindry, a na zegarach pojawia się specjalna ikonka, która o tym informuje. Cały proces przebiega bardzo płynnie i jest niemal niezauważalny. Dzięki regulowaniu pracy cylindrów auto pali mniej od poprzednika i podobno nawet mniej od modelu G 500, w którym takiego systemu nie ma. Niestety G 500 nie jeździłem, więc nie mogę tego potwierdzić. Mówiąc mniej mam na myśli liczby od 18l/100km w górę (realnie przy dynamicznej jeździe cieżko zejść poniżej 22l/100km), ale taki jest urok tego wspaniałego samochodu. Fajne jest także to, że Mercedes w końcu przestał głaskać swoich właścicieli i ukrywać przed nimi chwilowe spalanie. W poprzednich generacjach Benzów skala spalania kończyła się na 20 lub 30 litrach, więc nie było wiadomo ile realnie pali samochód. W Mercedes-AMG G63 wszystko widać jak na dłoni. Jazda z mocno wciśniętym gazem i chwilowe spalanie skacze do 70 czy 80l/100km. Zero kompromisów. Kupując G 63 i tak pewnie się tego spodziewasz, bo raczej wiesz na co się decydujesz. Kierowca na pokładzie Mercedes-AMG G63 ma do dyspozycji również system DYNAMIC SELECT i kilka trybów jazdy. Ślisko, Comfort, Sport, Sport+ i Individual. Same nazwy wskazują, co dany tryb robi i jak zmienia ustawienia podzespołów samochodu, więc nie ma się co nad tym rozwodzić. Za to ciekawy jest system G-Mode, który uruchamia się po zablokowaniu, któregoś z dyferencjałów. Tryb zmienia charakterystykę tłumienia, wspomagania i przepustnicy tak, aby uzyskać najlepsze walory jazdy off-road’owej. System zmienia również rozłożenie napędu z standardowego 40/60 (przód/tył) do 50/50. Niestety w Mercedes-AMG G63 nie zapuszczałem się w jakiś ostry teren bo szkoda mi było tych pięknych 22″ felg i nisko zawieszonych zderzaków AMG, więc tym razem nie przeanalizuje dokładnie pracy tego systemu. Może będzie jeszcze okazja.  Musze przyznać, że długo nie mogłem wyjść z zachwytu jak dobrze jeździ nowy Mercedes-AMG G63. Auto naprawdę świetnie się prowadzi, skręca i mimo wysokiej masy (2560 kg) bardzo dobrze hamuje. Na przedniej osi AMG zastosowało tarcze hamulcowe o rozmiarze 400 x 38 mm, a z tyłu 370 x 22 mm.Wpływ na dużą poprawę właściwości jezdnych mają nowe komponenty i zmiany konstrukcyjne. Mercedes zastosował nowy układ kierowniczy z elektromechanicznym wspomaganiem, niezależne zawieszenie z podwójnymi poprzecznymi wahaczami z przodu i sztywną oś z tyłu. Jedyne czego mi brakowało to możliwości obniżenia zawieszenia co ułatwiałoby wsiadanie i wysiadanie. Coś w stylu systemu zastosowanego np. w Land Roverze Discovery (test tutaj), gdzie samochód automatycznie się opuszczał o kilkanaście mm żeby łatwiej było z niego wysiąść. Jednak z drugiej stron rozumiem koncepcję Mercedesa. G klasa ma być przede wszystkim solidna, a solidność oznacza, że muszą być wykorzystane najlepsze komponenty i mechanizmy bez słabych punktów. Takim newralgicznym elementem mógłby być mechanizm opuszczania nadwozia. Jeśli interesują Was pozostałe parametry terenowe to nowa klasa G w wersji 63 może poszczycić się: 70 cm głębokością brodzenia, prześwitem 238 mm, kątem zjazdu 30 stopni, kątem natarcia z przodu 27 stopni i z tyłu 29.6 stopnia.

Jedyny problem jaki miałem w najnowszym Mercedes-AMG G63 to opony. Niestety samochód odebrałem w momencie, kiedy zmieniały się warunki atmosferyczne i z ciepłych dni wchodziliśmy w okres zimowy. Auto podczas testów było na letnim komplecie ogumienia, a połączenie takich opon z ogromną mocą, dużym momentem obrotowym i… lodem nie jest najlepszym zestawieniem. G63 mimo niezłego napędu 4matic niesamowicie się ślizgało na zmrożonym asfalcie. Nie ma w tym nic dziwnego ale muszę przyznać, że kilka razy miałem strach w oczach. Więc, jeśli planujecie zakup Mercedes-AMG G63 na 22″ to raczej zaopatrzcie się w drugi komplet kół z mniejszymi felgami i dobrymi zimowymi oponami.

Look. Out&In.

Z zewnątrz Mercedes-AMG pozostawił to co w G63 najlepsze, a zmienił niewiele. Pojawiły się nowe reflektory, bardziej opływowy grill, mniejsze szpary miedzy elementami karoserii ale charakter auta pozostał taki sam. Zniknęły rynienki na dachu (szkoda, bo myjąc dach można było się za nie przytrzymać). Pozostały wystające klamki (+ charakterystyczny dźwięk przeładowywania AK47 przy zamykaniu i otwierani drzwi), duże koło zapasowe z tyłu, kierunkowskazy na masce, szerokie nadkola i cztery końcówki układu wydechowego po obu stronach nadwozia, które wspaniale współgrają z V8 generując piękny dźwięk. Może jest nieco mniej basowy niż w poprzedniej G63 ale i tak jest rewelacyjny. Wystarczy odpalić silnik i uśmiech pojawia się na twarzy. Kocham ten samochód.

Kiedy pierwszy raz usiadłem w poprzedniej generacji G klasy to byłem zdziwiony jak mało miejsca jest w środku. Auto z zewnątrz wydaję się duże, a kanciasta forma sprawia, że to wrażenie jest pogłębione. W poprzedniej klasie G było dość wąsko, a pozycja za kierownicą była dziwna. Na szczęście nowy Mercedes-AMG G63 jest nieco większy od poprzednika. Auto zyskało 53 mm długości i aż 121 mm szerokości. Dzięki temu kierowca i pasażerowie mogą podróżować w większym komforcie i łatwiej jest znaleźć wygodną pozycję za kierownicą.

Karoseria G klasy pozostała klasyczna ale wnętrze nowej Gelendy zmieniło się całkowicie. Mercedes w harmonijny sposób połączył walory samochodu terenowego z autem luksusowym. Przed fotelem pasażera cały czas znajduje się uchwyt, a w panelu centralnym wspomniane wcześniej guziki do sterowania dyferencjałami. Wnętrze jest bardzo przejrzyste i nawiązuje stylem do najnowszeych trendów obecnych w mercedesach np. klasy E czy S. Na desce rozdzielczej Mercedes-Benz G63 dominują dwa duże 12.3″ ekrany, które tworzą panoramiczny kokpit (jeśli ktoś woli klasykę, to może pozostać przy analogowych zegarach). Kierowca ma przed sobą piękną kierownice wykończoną aluminium i włóknem węglowym.

Na pochwałę zasługują również świetnie wyprofilowane aktywne fotele wielokonturowe. Boczne poduszki siedzisk i oparcia mają wbudowane komory powietrzne, które pompują się w zależności od dynamiki jazdy zapewniając lepszą stabilność. Świetne rozwiązanie, które przy szybszej jeździe potrafi genialnie przytrzymać ciało w miejscu. No i to wykończenie. Wszędzie pojawia się skóra, piękne szwy, aluminium i carbon. Dla mnie perfekcja… chociaż pewnie nie wybrałbym czerwonej skóry podczas konfigurowania swojego egzemplarza Mercedes-AMG G 3. 

Ile to kosztuje?

Cennik Mercedes’a klasy G startuje od 484 500 zł. Za tą cenę dostaniecie podstawowy model G 350 d z silnikiem wysokoprężnym. Koszt auta z jednostką benzynową startuje od 545 000 zł za G 500. Jeśli potrzebujecie bardziej szalonego środka transportu, to na zakup Mercedes-AMG G63 musicie zarezerwować minimum 746 000 zł. Z ciekawszych opcji pakiet „Edition 1” to wydatek 95 747 zł, pakiet Night 16 824 zł, komfortowe siedzenia plus 17 190 zł, pakiet parkingowy 11 234 zł, 22″ felgi 19 759 zł, światła Multibeam LED (świecą bardzo dobrze) 6492 zł, nagłośnienie Burmester 3d 7339 zł, kierownica z carbonowmi wstawkami 4629 zł, a np. lakier o nazwie „mistyczny błękit” z palety Designo to wydatek 17501 zł.

Egzemplarz G63, który testowałem został dodatkowo doposażony w przeróżne opcje, a jego cena wyniosła dokładnie 901 057,41 zł. To dużo ale widząc te cyfry nie możemy zapominać o jednej bardzo istotnej rzeczy. Mam tu na myśli proces produkcyjny. Klasa G powstaje ręcznie w fabryce Magna Steyr. Wyprodukowanie pojedynczego auta zajmuje około 140 godzin, a nowa G klasa zjeżdża z lini produkcyjnej co 10 minut (w przypadku zwykłych samochodów jest to 60 s) . Każda z części montowana jest przez wyspecjalizowane pracownika, a jedyny robot, który pomaga w budowie Gelend zajmuje się nakładaniem kleju przy montażu przedniej szyby. Bardzo chciałbym zobaczyć tą fabrykę i przyjrzeć się na żywo procesowi budowania tego kultowego samochodu. Byłaby to genialna wycieczka do świata klasy G.

GelendLove.

Najnowsza odsłona Mercedes-AMG G63 jest o niebo lepsza od poprzednika. Prowadzi się świetnie. Jest większa. Bardziej przestronna. Szybsza i dużo bardziej komfortowa. Ma pełno nowoczesnych rozwiązań, które pomagają w codziennym użytkowaniu samochodu. Inżynierowie Mercedes’a wykonali niesamowicie dobrą pracę i wyeliminowali wszystkie rzeczy, które irytowały w poprzedniej odsłonie klasy G. Mam nadzieję, że nowa generacja będzie równie trwała co poprzedniczka, bo 3/4 wyprodukowanych od 1979 Mercedesów klasy G pozostaje nadal w użyciu. Gelende albo się kocha albo nienawidzi. Nie obowiązują jej normalne zasady. Nie ma półśrodków. Ja ten samochód absolutnie uwielbiam i nigdy nie zrozumiem osób, które tego samochodu nie lubią. Za to nie potrafię zrozumieć po co ludzie kupują SUV’y od Lamborghini, Rolls’a czy Bentleya, jak mogą mieć najnowszą odsłonę Mercedes-AMG G63, który jest dla mnie najwspanialszym terenowym supersamochodem dostępnym obecnie na rynku. A na koniec mała ciekawostka. Najnowsze wcielenie Gelendy ma nadal kod modelu W463, a nie W464, jak podają niektóre źródła (np. polska wikipedia… w angielskiej jest poprawnie) i portale motoryzacyjne (również zagraniczne). Można to potwierdzić analizując numer VIN auta, gdzie ewidentnie jest widoczny numer 463. True story!

Mercedes-AMG G63
genialny silnik V8tradycyjny design nadwoziazachowanie klasycznego stylusmaczki klasy Gnowoczesne technologieświetny dźwięk silnikasuper parametrybardzo dobra skrzyniawiększa ilość miejscagenialne fotele i materiałypoprawa bolączek poprzednikadobre właściwości terenowesystem odłączania cylindrów
brak opuszczania nadwoziadość twarde zawieszeniewysokie spalniewysoka cena zakupu i opcji
89%Gelendalove!
#carspotting_fame88%
#silnik92%
#skrzynia_biegów86%
#prowadzenie79%
#fun95%
#wygląd96%
Ocena czytelników 16 Głosów
85%