Już jakiś czas temu miałem okazję jeździć nową klasą A w wersji 200 (poczytaj tutaj), ale od początku czekałem na test niemieckiego hatchbacka z trzema magicznymi literkami, czyli AMG. Po długim okresie cierpliwości wreszcie się udało i na kilka dni przejąłem biały kluczyk do żółtego Mercedes-AMG A35!
A Class.
W aktualnej generacji klasy A (W177) mamy trzy poziomy wtajemniczenia w świat AMG. Pierwsza propozycja to wersja 35, czyli opcja z silnikiem 2.0 generującym 306 koni mechanicznych. Jest to nowość w ofercie producenta, bo we wcześniejszej generacji A Class była dostępna jedna, najmocniejsza odmiana z oznaczeniem 45. Jest to również wyciągnięcie ręki do nowych klientów, bo tym modelem Mercedes chce konkurować między innymi z koncernem VAG i ich modelami takimi jak Audi S3, Golf R, czy Leon Cupra, a także BMW z nowym M135i xDrive. Jeśli nieco ponad trzysta koni to dla Was za mało to możęcie wejść na kolejne poziomy wybierając klasę A mającą 387 rumaków pod maska z oznaczeniem AMG 45 lub mocarne 45S rozwijające 421 KM. W moje ręce trafiła ta najsłabsza, ale jak się okazało dająca bardzo dużo frajdy wersja.
Stworzenie trzech różnych odmian A klasy AMG to ciekawy i zarazem dziwny zabieg. Rozumiem wprowadzenie A35 i najmocniejszej odmiany, czyli A45S, która zastępuje bezpośrednio poprzednią generację A45, ale nie wiem po co stworzono wersję pośrednią. Szczególnie, że tyle się ostatnio mówiło o cięciu kosztów w koncernie Daimlera i odchudzaniu lini modelowej. Moim zdaniem skrajne wersje by spokojnie wystarczyły.
35.
Nie będę się ponownie rozpisywał o kabinie, „Hej Mercedes!„, systemie MBUX i innych bajerach obecnych na pokładzie nowej A klasy, bo o tym możecie przeczytać tutaj w teście Mercedesa A200 albo zobaczyć w zapisanych relacjach na Insta, a zajmę się tym co nowego znajdziecie w A35 po przesiadce z „cywilnego” modelu.
Look.
W podstawowej wersji Mercedes-AMG A35 nie wyróżnia się niczym specjalnym od zwykłych wersji klasy A, szczególnie tych z pakietem stylizacyjnym AMG. Duże felgi, delikatne przetłoczenia, wloty i wydech po dwóch stronach zderzaka. Do tego żółty kolor Sun Yellow, który można zamówić również do zwykłych modeli małych Mercedesów (test CLA 200 SB w tym kolorze tutaj). Niektórym osobom taki sleeperowy styl może się podobać. Rozumiem to i szanuję. Jednak dla mnie A klasa w AMG powinna być bardziej agresywna pod względem wizualnym.
Dlatego konfigurując Mercedes-AMG A35 pierwszą opcją jaką bym wybrał były pakiet aerodynamiczny AMG (7607 zł), który w połączeniu z pakietem AMG Night (3681 zł), dodającym czarne wykończenie sprawia, że A35 wygląda zadziornie.
Druga nowość to specjalna grafika AMG w wirtualnych zegarach. Motyw jest nowoczesny i można go personalizować uzyskując wygląd, który przekaże wszystkie potrzebne Wam informacje.
Trzeca to kierownica. Skórzana – szkoda, że nie z Alcantary – mięsista, wygodna, spłaszczona w dolnej części, z logiem AMG, czerwonym paskiem na górze i nowymi przyciskami / ekranami na kierownicy – tzw. AMG Drive Unit. Z prawej strony zostało osadzone pokrętło wyboru trybu jazdy, a z lewej dwa przyciski + naciskany ekran, które możemy konfigurować. Za ich pomocą można włączyć/wyłączyć np. system start/stop czy ESP. W mocniejszych wersjach AMG przy pomocy Drive Unit można zmieniać poziom kontroli trakcji, włączać i wyłączać aktywny wydech czy sterować twardością zawieszenia. Bardzo fajny i co najważniejsze użyteczny bajer! Jeśli chcecie zobaczyć jak działa to sprawdźcie moje zapisane relacje z testu na Instagramie. Aha, ekraniki świecą na tyle słabo, że nie rażą w oczy podczas jazdy.
Engine. No one man.
Świetne wrażenie w A35 robi oczywiście silnik. Nie miałem okazji jeździć mocniejszymi odmianami cywilnych A klas, czyli 220 czy 250, ale A200 ze swoim 1.33 momentami po prostu się męczyło. W Mercedes-AMG A35 wreszcie czuć odpowiedni zapas mocy, a to za sprawą 2-litrowej jednostki wzbogaconej przez inżynierów z Afflaterbach o twin-scroll, która generuje 306 koni mechanicznych.
Silnik przekazuje moc na wszystkie cztery koła przy pomocy bardzo dobrej, dwusprzęgłowej automatycznej skrzyni biegów, do której nie mam żadnych uwag. Nie zauważyłem żadnego poszarpywania czy innych niepokojących objawów, nawet przy miejskiej jeździe, gdzie skrzynia musi się napracować.
Katalogowy czas 4.7 sekundy do setki jest osiągalny z systemem launch control, ale i bez niego samochód jest bardzo szybki. Twin-scroll sprawia, że auto genialnie reaguje na gaz – zwłaszcza w trybie Sport+, gdzie silnik jest cały czas w gotowości żeby rzucić się do gardła rywalom i trzyma podwyższone obroty.
W trybie Sport+ uaktywnia się też wydech i przy odejmowaniu gazu daje znać o sobie lekkimi strzałami. Obecne normy emisji spalin niestety przekładają się na dźwięk nowych samochodów, więc w Mercedes-AMG A35 nie spodziewajcie się akustycznego szału, ale nie jest źle.
Jedyne do czego bym się przyczepił to, trochę szkoda, że na osłonie silnika nie znajdziecie plakietki z nazwiskiem osoby, która zbudowała tą jednostkę. Taka sama sytuacja dotyczy modeli z oznaczeniem 43, np. C klasy. Wygląda na to, że filozofia One Man, One Engine została zarezerwowana dla mocniejszych wersji AMG.
Drive.
Mimo sporej mocy A35 doskonale trzyma się drogi. Nawet w zimowo-deszczowych warunkach nie miałem najmniejszego problemu z opanowaniem samochodu. Duża w tym oczywiście zasługa napędu 4Matic, który radzi sobie świetnie i sprawia że auto jest „idiotoodporne”. Naprawdę, trzeba się baaaaardzo mocno postarać, żeby A35 pojechało w niekontrolowany sposób.
A35 jest agresywne i czasami dość wściekłe ale miałem wrażenie, że moc jest rozwijana w całkiem cywilizowany sposób. To mi się podobało, bo np. Volkswagen Golf R w trybie Sport jest owszem szybki, ale po pewnym czasie dość męczący. W A35 mógłbym pokonywać długie trasy i nie narzekałbym ani na hałas, ani na zawieszenie, które mimo, że nie było adaptacyjne (4859 zł) gwarantowało odpowiednią ilość komfortu przy zachowaniu sztywności. Na daily idealne!
Układ kierowniczy w Mercedes-AMG A35 jest niezwykle precyzyjny, więc auto wykonuje idealnie wszystkie polecenia, jakie zleci mu kierowca. W połączeniu ze wcześniej wspomnianym napędem na cztery koła możemy pozwolić sobię naprawde na wiele.
Fajnym gadżetem, który pomoże Wam w analizie jazdy – szczególnie przydatne na torze – jest pakiet AMG Track, który przekazuje kierowcy ogromną ilość informacji. Możecie patrzeć na swoją jazdę na mapach wgranych torów wyścigowych lub tworzyć własne. Macie pełną telemetrykę auta, nawet z takimi danymi jak. temperatura poszczególnego koła. Możecie zmierzyć przyśpieszenie np. 0-50 czy 0-100 km/h. Ilość danych jest przeogromna i o ile gdybym zobaczyłbym coś takiego w jakimś innym trzystukonnym hothaczu to pewnie bym to wyśmiał, ale tutaj naprawdę pasuje do ogólnej atmosfery szalonej klasy A.
Mimo, że to „tylko” 300-konne baby AMG to można się nim poczuć jak w znacznie szybszym i mocniejszym modelu, ale przy dużej ilości zabawy musicie liczyć się z dość wysokim spalaniem. W mieście wynik 14-15 litrów nie powinien Was zdziwić. W trasie spokojnie można zejść w okolice 7.5-8 litrów. Autem przejechałem w sumie ponad 900 km – głównie w mieście i na drogach szybkiego ruchu – a moje spalanie na tym dystansie wyniosło 11.2 l/100km. Wydaje mi się, że ta liczba dokładnie odzwierciedla poziom zapotrzebowania na paliwo w A35, bo auto miało przejechane 11526 km i na tym dystansie średnia wyniosła dokładnie tyle samo, czyli 11.2 l/100km.
Money?
Posiadanie w garażu Mercedes-AMG A35 to zdecydowanie przyjemna perspektywa, ale ta przyjemność kosztuje minimum 191 500 zł. Po dołożeniu kilku dodatkowych opcji i gadżetów zatrzymacie się w okolicy 250 000 zł.
Dla porównania nowe BMW M135i o takiej samej mocy (ach te przypadki ;)) jest trochę droższe i kosztuje 192 900 zł. Słabsze o 6 koni Audi S3 w wersji Sportback to wydatek od 189 200 zł. Sporo tańszy jest Volkswagen Golf R, jego cena startuje od 175 490 zł, ale jeśli myślicie o VW to warto chwilę poczekać. Za kilka miesięcy pewnie pojawi się nowa Rka, bo wersje GTI 8 generacji zostały już pokazane.
Ja z tego zestawienia wybrałbym zdecydowanie Mercedes-AMG A35. Dlaczego? Bo jest zdecydowanie najbardziej nowoczesny, Audi S3 (test tutaj) to model z dużym stażem na rynku i już została pokazana nowa wersja zwykłej A3, a pewnie za kilka miesięcy będą i mocniejsze spod znaku S i RS. Z kolei BMW po wyeliminowaniu silnika 3.0 R6 (test M140i tutaj) straciło dla mnie cały urok.
To jak?
Mercedes-AMG A35 to naprawdę świetny pojazd. Wspaniały hothatch do jazdy na codzień. Jeśli nie potrzebujecie topowej odmiany z czterema końcówkami układu wydechowego i chcecie mieć szybkie auto albo Wasze dziecko zrobiło prawo jazdy i macie zamiar kupić mu pierwszy szybki samochód bo macie dość odmawiania mu pożyczenia kluczyków do swojego G63 to A35 będzie świetnym wyborem.
A35 jest nowoczesne, szybkie, bardzo dobrze wykonane i z pakietem aerodynamicznym AMG wygląda jak król hothatchy, a do tego bezpieczne… bo wyprowadzenie baby AMG z równowagi to nie lada wyczyn…