Blast from the past.

Niesamowicie cieszyłem się na test najnowszego modelu ze znaczkiem Land Rover i nie tylko dlatego, że to mega luksusowe i nowoczesne auto. Powód był inny. Z marką Range Rover mam świetne wspomnienia z dzieciństwa. Na początku lat 90-tych mój tata był posiadaczem pięknej trzydrzwiowej wersji Range Rovera w klasycznym kolorze Eastnor Green z 1989 roku. Jak na tamte czasy był to samochód, który zdecydowanie wyróżniał się na szarych warszawskich ulicach. Napędzany był V8 o pojemności 3.9 i mocy 182 koni. Co ciekawe był to pierwszy samochód, który mogłem „świadomie” poprowadzić. „Świadomie” w cudzysłowiu bo oczywiście mając 7-8 lat nie dosięgałem do pedałów i siedziałem na kolanach taty, ale dla gnojka w moim wieku był to kosmos. Cofam się do przeszłości nieprzypadkowo, bo własne pierwsza generacja tego luksusowego brytyjskiego suva miała nazywać się VELAR (i tak nazywano te samochody w wersjach przedprodukcyjnych). Oznaczenie miało nawiązywać do tego co siedziało pod maską pierwszego Range Rovera, czyli wspomnianej V8semki (VELAR = Vee Eight LAnd Rover). Chociaż podobno samo słowo pochodzi od włoskiego velare (zasłonić, okryć). Ciekawe jest to, że Land Rover właśnie teraz zdecydował się nadać imię Velar swojemu najnowszemu dziecku, mimo, że w aktualnej ofercie tego modelu nie znajdziemy wersji z silnikiem V8 pod maską (SVR z 542 konną 5.0 V8 planowany jest na 2019 rok). Najmocniejszy model w gamie silnikowej Velara ma benzynową V6 o mocy 380 koni i znaczek P380 przy nazwie. A w moje ręce trafił najmocniejszy diesel z 3-litrową V6 Twin Turbo o mocy 300 koni i kosmicznym momencie obrotowym na poziomie 700 Nm (D300).

the Exterior.

Tak, jak wspomniałem Velar to najnowszy model Range Rovera. Jego zadanie to wypełnienie luki w luksusowej lini Land Roverów i umiejscowienie się pomiędzy większym i droższym modelem Sport (różnica 60 000 zł) a miejskim Evoque (różnica 80 000 zł). Jednak jeśli chodzi o wymiary to Velarowi zdecydowanie bliżej do większego brata. Nadwozie jest znakomite. Posiada genialne proporcje, a na pierwszy rzut oka samochód wygląda jak auto koncepcyjne, które powinno stać na targach motoryzacyjnych a nie w korku na Puławskiej. Nie ma w tym specjalnej przesady o czym mogą świadczyć zintegrowane wysuwane klamki, które chowają się w drzwiach tworząc jednolitą powierzchnię karoserii. Wygląda to genialnie ale jest niesamowicie upierdliwe przy robieniu zdjęć. Kilka razy złapałem się na tym, że po zrobieniu fajnego ujęcia przychodziło do mojej głowy olśnienie… motyla noga… nie schowały się klamki. Światła, zarówno przednie, jak i tylne dzięki swojemu kształtowi nadają nadwoziu sportowego charakteru. Podobnie jak spoiler umiejscowiony na tylnej klapie, dokładki i dwie maskownice wydechów. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że Velar wygląda bardziej sportowo niż Range Rover SPORT. Hmm? Jeśli jesteśmy przy światłach to trzeba wspomnieć o genialnych reflektorach przednich w technologii Matrix-Laser LED z asystentem inteligentnych świateł drogowych IHBA. Już w mieście przy sztucznym ulicznym oświetleniu mają niezłe osiągi ale swoją moc pokazują na nieoświetlonej drodze. Jeśli wstaniecie w nocy i postanowicie polecieć Velarem w trasę to powyżej 80 km/h (jeśli nie będzie innych źródeł światła) aktywują się światła laserowe, które oświetlają drogę na 500m przed samochodem. Tak, pół kilometra. Testowałem i działają genialnie. Była to moja druga przygoda z laserami. Pierwsze testy tego systemu robiłem za kierownicą BMW i8 (test tutaj).

Testowy egzemplarz był w najwyższej i limitowanej – dostępnej tylko w pierwszym roku produkcji – wersji wyposażenia First Edition, która w standardzie ma prawie wszystkie opecje jakie oferuje producent. Dopłaty wymagają jedynie kolor lakieru w moim przypadku Silicon Silver (4770 zł) lub Flux Silver za uwaga 36 680 zł, a także felgi. Jeśli chcemy topić asfalt na 22″ to musimy wybrać felgi Diamond Turned za 7930 zł (tak, jak w wersji testowej).

the Interior.

Luksus, to najlepsze słowo, które opisuje wnętrze Velara. Jest to szczególnie wyczuwalne w wersji First Edition, której wykończenie otula zarówno kierowcę, jak i pasażerów. Jakość materiałów, wszechobecność skóry, spasowanie i wykończenie poszczególnych elementów stoi na najwyższym poziomie. Nie powinno to dziwić, bo egzemplarz w tej konfiguracji kosztował grubo ponad pół miliona złotych. Oczywiście jak to bywa u Brytyjczyków gdzieniegdzie znajdziemy twardsze plastiki ale są one na tyle dobrze ukryte, że jeśli na siłę nie będziemy ich szukać to nie będą razić w oczy. Do dyspozycji kierowcy są trzy duże ekrany LCD. Jeden zastępuje klasyczne zegary (jest to standard w First Edition i opcja w słabszych wersjach wyposażenia) a dwa 10-calowe wyświetlacze znajdują się w kontroli centralnej. Górny ekran (którego kąt nachylenia możemy dostosować do swoich preferencji) odpowiada za sterowanie systemem multimedialnym InControl Touch Pro Duo. Dolny wyświetlacz to centrum dowodzenia poszczególnymi opcjami samochodu, takimi, jak klimatyzacja, masaż, ogrzewanie lub wentylacja foteli (siedzisko i oparcie można ustawić oddzielnie) czy systemem Terrain Response. Działanie tych wszystkich bajerów pokazywałem na moim Insta Stories. Cyfrowe zegary o przekątnej 12.3″ działają płynnie ale trzeba się przyzwyczaić do ich obsługi. Menu zegarów jest bardzo rozbudowane i odnalezienie niektórych opcji może być uciążliwe. Szczególnie, że „przyciski” na kierownicy, które potrafią zmieniać swoje funkcje w zależności od potrzeb nie zawsze reagowały na komendy i czasami trzeba było wcisnąć guzik kilka razy zanim udało się pobudzić system do działania. Pod względem wizualnym i ogólnego usability nie ma się do czego przyczepić. Obsługa systemów jest intuicyjna i po kilku chwilach spędzonych we wnętrzu Velara zaczynamy odruchowo odnajdywać poszczególne funkcje. Czasami polecenia wyklikane na ekranie system odczytuje zbyt wolno ale to pewnie kwestia aktualizacji oprogramowania. Jedyne co mnie trochę irytowało, to rezonujący przy mocniejszym basie głośnik w drzwiach kierowcy. Jednak składam to na karb zmęczenia prasowego egzemplarza, bo domyślam się, że wszyscy chcieli sprawdzić jak gra znakomite audio Meridian Signature Sound System o mocy 1600W z 23 głośnikami na pokładzie. Drugie słowo, które świetnie opisuje wnętrze Velara to szczegół. Land Rover zadbał o to, żeby po wejściu do samochodu zrobić gromkie WOW. Idealne przeszycia skóry, aluminiowe łopatki zmiany biegów (za dopłatą mogą być z czerwonego aluminium!), grafika na ekranach, jasna skórzana tapicerka siedzeń z wzorem brytyjskiej flagi, wysuwające się pokrętło zmiany biegów (znane z Jaguarów, test modelu XE – tutaj), delikatna skóra na kierownicy, aluminiowe wstawki, niezłej jakości headup display, klimatyczne oświetlenie to wszystko razem tworzy klimat wspaniałego brytyjskiego gabinetu, z którego nie ma ochoty się wychodzić. Brakuje tylko cygara i szklanki z ulubionym trunkiem.

the Drive.

Oglądając konfigurację samochodu trochę obawiałem się czy Velar z 22″ felgami będzie komfortowy. Nie ukrywajmy, kupując podwyższone auto tej klasy jedna z głównych wytycznych to właśnie komfort (inaczej będzie w przypadku modelu ze znaczkiem SVR, ale to inna historia). Po przejechaniu pierwszych kilometrów byłem zaskoczony bo samochód okazał się dużo bardziej wygodny niż miałaby na to wskazywać logika. Na pewno miało na to wpływ pneumatyczne zawieszenie, które mimo gigantycznych felg i niskiego profilu opon (265/40) świetnie niweluje nierówności. Pneumatyka ma również inną ciekawą funkcję. Kiedy zatrzymamy samochód i chcemy z niego wyjść, zawieszenie obniża nadwozie, tak aby ułatwić nam opuszczenie pojazdu. Sprytne i użyteczne. Nastawienie na komfort jest podkreślone również przez niezłe wyciszenie kabiny, w której nawet na postoju nie słychać typowego dla silników diesla klekotu. Cicho jest również przy wyższych prędkościach autostradowych, dzięki temu pokonywanie kolejnych kilometrów w trasie za kierownicą Velara to prawdziwa przyjemność.

Samochód nie jest typem sportowca, więc mimo niezłych liczb (300hp 700Nm, 6.5s do 100km/h) nie oczekujcie od niego, że będzie królem serpentyn na górskiej drodze. Oczywiście można pojechać nim szybko. Można wejść ciasno w zakręt. Jednak gabaryty, rozkład masy, elastyczne pneumatyczne zawieszenie i wiele innych elementów typowych dla klasy SUV sprawiają, że Velar w takiej konfiguracji ma jasno określone ograniczenia. Na pierwszy rzut oka Velar wygląda jak typowy mieszczuch. Jednak niech Was nie zwiedzie piękna karoseria. Wbrew pozorom ten samochód ma bardzo dużo do zaoferowania w terenie. No dobra, może 22″ to nienajlepszy wybór do jazdy na bezdrożach ale na mniejszych felgach i grubszej oponie Velar może być fajną luksusową terenówką. Napęd 4×4 został oparty o system Haldex, który jest w stanie przesłać 100% mocy na przednią lub tylną oś. Mechanizm różnicowy między osiami można zablokować również ręcznie tak, żeby system przekazywał po równe 50% na tylną i przednią oś. Działa to bardzo dobrze, ale jeśli chcemy się pobawić to na śliskiej nawierzchni przy odpowiednim ruchu kierownicy i operowaniu pedałami można w kontrolowany sposób zarzucić tyłem Velara. Dobrą bronią tego modelu podczas zmagań w terenie jest również wspomniane wcześniej pneumatyczne zawieszenie, które daje kierowcy możliwość zwiększenia prześwitu o 48 mm. Oznacza to, że możemy powiększyć przestrzeń pomiędzy ziemią a nadwoziem ze standardowych 213 do 251 mm. Dla porównania bazowy prześwit BMW X5 wynosi 213 mm, Audi Q5 200 mm, V90 Cross Country 210 mm a Land Rovera Discovery Sport 212 mm. Za pracę całego układu terenowego odpowiada system Terrain Response 2, a parametry takie, jak kąt wychylenia nadwozia, kąt skrętu kół, pracę zawieszenia i układu 4×4 można obserwować na ekranie przed kierowcą. Do silnika diesla i 8-biegowej automatycznej dwusprzęgłowej skrzyni ZF nie mam żadnych uwag. Skrzynia zmienia biegi błyskawicznie i świetnie dobiera przełożenia. Silnik jest wystarczająco dynamiczny ale z uwagi na to, że zdecydowanie wole benzyniaki z wielką chęcią zobaczyłbym jak wymiana jednostki na 380-konną wersję benzynową zmienia charakterystykę tego samochodu.

Jazda Velarem to było ciekawe przeżycie. Po pierwsze dlatego, że ma niezłe właściwości jezdne zarówno w codziennym użytkowaniu, jak i w terenie, a po drugie z uwagi swój koncepcyjny wygląd. Auto niesamowicie rzuca się w oczy i wszystkie głowy kierowców stojących stojących obok Was w korku zwrócone są w stronę Velara. Z jednej strony fajnie. Z drugiej jak macie kamerę przyklejoną do czoła to wyglądacie na idiotów. Ale nie ma to dla Was znaczenia bo siedzicie w Velarze i właśnie z uśmiechem na ustach podnosicie zawieszenie, żeby znad dachu poprzedzającej fury zobaczyć czy pierwszy samochód stojący przed światłami to Aston czy jednak Jaguar F-Type.

How much?

Bazowa wersja Velara z 180 konnym silnikiem R4 Diesla o pojemności 2.0 kosztuje 239 900 zł. Za najtańszą wersję benzynową 2.0 Si4 o mocy 250 koni musimy zapłacić 263 300 zł również 239 900 zł.  Nowy produkt Range Rovera pozycjonuje się wyżej niż konkurencja premium w rodzaju Volvo XC60 czy BMW X3, które w wersjach o podobnej mocy możemy kupić za 35-40 tys. mniej. Velar jest droższy nawet od Porsche Macan, które w wersji 252-konnej startuje z pułapu 239 000 zł. Niezaprzeczalnie, Velar w dobrej specyfikacji wygląda jak samochód z jeszcze wyższej półki cenowej (testowy egzemplarz został wyceniony na 548 870 zł), ale gdybym miał do wyboru Macana i Velara to musiałbym naprawdę mocno się zastanowić, którego z nich wybrać. Na (nie)szczęście, nie zapowiada się abym miał takie problemy w najbliszym czasie.

Gallery:

Range Rover Velar D300 First Edition
przepiękne nadwoziemateriały bardzo wysokiej jakościpiękny design wnętrzaniezłe właściwości jezdne i terenowewysoki komfort podróżowaniaelastyczność silnika V6genialne laserowe światłanowoczesny system multimedialnyna śliskim asfalcie można fajnie zarzucić tyłem
mało precyzyjne działanie przycisków na kierownicy czasami zbyt wolno reagujący system multimedialnyrezonujący głośnik w drzwiach kierowcy
80%Range LOVEr!
#carspotting_fame67%
#silnik79%
#skrzynia_biegów78%
#prowadzenie79%
#fun83%
#wygląd91%
Ocena czytelników 20 Głosów
81%