Historia usportowionych Suzuki Swift jest długa. Pierwszy z nich, sygnowany jeszcze znaczkiem GTi pojawił się na rynku w 1986 roku. Samochód miał silnik bez turbo, który generował 101 koni i przy wadze 750 kg dobijał do setki w 8.6 sekundy. Miał być konkurencją dla Fiat Uno Turbo, Opla Corsy GSi, Peugeot’a 205 GTi czy Renault 5 GTE. W kolejnych latach zmieniały się generacje, a wraz z nimi oznaczenia. Zniknęła nazwa GTi, pojawiła się plakietka Suzuki Swift Sport.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

W przeciwieństwie do najbardziej znanego producenta hothatch’y, który swoje modele nadal oznacza literami GTI, ale ich kolejne generacje w niczym nie przypominają pierwowzorów, Suzuki pozostało wierne pierwotnym założeniom. Następne odsłony Swift’a pozostawały lekkie, miały silniki o małym litrażu, odpowiednio dozowaną moc i czas do setki poniżej 9 sekund. Zaprezentowany w 2017 roku najnowszy Suzuki Swift Sport przytył co prawda do 975 kg, ale jego silnik zyskał trochę mocy. Czas do setki spadł do 8.1 sekundy. Co oznacza, że na przestrzeni 31 lat Suzuki urwało w sprincie do setki zaledwie… 0.5 sekundy… hm… a może trzeba na to spojrzeć inaczej? Może już w 1986 usportowiony Swift był wystarczająco szybki? Tak, tej wersji będę się trzymał.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Jednak w dzisiejszych czasach w obliczu napakowanej konkurencji dane techniczne najnowszego Swift’a Sport nie powalają. Większość producentów pręży dwustokonne muskuły swoich hothatch’y. Dlatego byłem ciekaw czy 140 konny Suzuki Swift Sport to auto, które mimo mniejszej dawki mocy może odwdzięczyć się frajdą z jazdy i ciesze się, że mogłem to sprawdzić.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Look.

Jeśli na parkingu zobaczycie całe stado Swift’ów to bez problemu dostrzeżecie wersję Sport. Wyróżnia ją między innymi: inny wzór grilla i kształt zderzaków, plastikowe dokładki, spliter z przodu i dyfuzor z tyłu, których faktura imituje włókno węglowe, a także mały spoiler nad tylną szybą. Z tylnego zderzaka wystają dwie całkiem spore końcówki układu wydechowego, które zwiastują niezły dźwięk silnika, ale niestety walory akustyczne generowane przez Suzuki Swift Sport są dość skromne. Troszkę szkoda, bo lubię jak w hothatch’ach wydech sobie mruczy i czasem coś postrzela.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Mój egzemplarz otrzymał lakier Pure White Pearl, który prezentował się naprawdę zacnie i w zależności od barwy zewnętrznego światła przybierał różne odcienie bieli. Dodatkowo samochód został oklejony ciekawym wzorem. Koszt tego koloru lakieru (jak i innych opcjonalnych) to 2090 zł. Jednak wydaje mi się, że do zadziorności Suzuki Swift Sport najbardziej posuje podstawowy lakier z palety, czyli niewymagający dopłaty, żółty Champion Yellow.

Auto, którym jeździłem było wyposażone w zimowy zestaw 16″ kół. Standardowo Swift Sport wyjeżdża z fabryki na ładnych, aluminiowych, dwukolorowych felgach o rozmiarze 17″, których wzór przypomina mi trochę design felg ze Skody Octavii RS 245, którą testowałem kilka tygodni temu (test tutaj).

Nadwozie nowego Suzuki Swift Sport jest zwarte i zgrabne, a jego proporcje nawiązują do stylistyki poprzednich generacji Swiftów. Dzięki pięciodrzwiowemu nadwoziu samochód jest również użyteczny. Wsiadając do tyłu nie musimy składać fotela i przekładać nad nim nóg. Fajnie, że Suzuki ukryło klamki tylnych drzwi w plastikowej listwie przy oknie. Taki zabieg stylistyczny sprawia, że auto troszkę udaje trzydrzwiowe nadwozie, a trzydrzwiówki zawsze wydawały się bardziej sportowe.

We wnętrzu nowego Suzuki Swift Sport również znajdziemy wiele ciekawych akcentów stylistycznych, które podkreślają bardziej atletyczne zapędy Suzuki. Są sportowe, całkiem wygodne pół-kubełkowe fotele z niezłym trzymaniem bocznym i zintegrowanym zagłówkiem. Wyglądają naprawdę bardzo dobrze. Są czerwone wstawki w drzwiach, konsoli centralnej i na desce rozdzielczej, czerwona nić pojawiająca się w okolicach skrzyni biegów i na fotelach, a także czerwona obwoluta obrotomierza.

Bardzo spodobała mi się kierownica w Swifcie. Jej wieniec jest może minimalnie za chudy ale kształt bardzo wygodny. Kierownica została spłaszczona na dole i jest ładna pod względem wizualnym. Możemy ją regulować w pionie i poziomie co ułatwia znalezienie odpowiedniej pozycji do jazdy. To miłe, bo mimo 2019 roku w japońskich samochodach dość często można spotkać kierownicę regulowaną tylko góra-dół.

Materiały zastosowane w kokpicie są w większości twarde ale bardzo dobrze spasowane. Nic nie skrzypi na nierównościach, a na to jestem bardzo wyczulony. System multimedialny jest czytelny, ale trzeba się przywyczaić do jego obsługi.

Jazda.

Podstawową zaletą Suzuki Swift Sport jest jego niska waga. Samochód waży raptem 975 kg co w porównaniu np. do Opla Corsy GSi, którego waga przekracza 1200 kg jest wynikiem rewelacyjnym. Pod maską Swifta został umiejscowiony turbodoładowany silnik o pojemności 1.4 litra i mocy 140 koni. Jednostka osiąga pełnię mocy przy 5500 obrotów/min., a maksymalny moment obrotowy wynoszący 230 Nm dostępny jest w przedziale od 2500 do 3500 obr./min. Nie są to wyniki imponujące i nie będę ukrywał, że brakowało mi tych 20-30 dodatkowych koni, ale o dziwo autem jeździ się naprawdę przyjemnie.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Przyspieszenie do setki według danych producenta wynosi 8.1 sekundy ale w rzeczywistości pierwsze 100 km/h pojawia się dużo szybciej. Moje próby pokazały wynik na poziomie 7.7 s ale wiem, że niektóre osoby testujące nowe Suzuki Swift Sport osiągały jeszcze lepsze rezultaty. Gdyby dodać te 20-30 koni więcej, to przy leciutkim nadwoziu może udałoby się zbliżyć do 7s.

Mimo niewielkiej pojemności i mocy silnik ochoczo rozpędza sportowego Swifta. Już od samego dołu czuć, że auto ma ochotę nabierać prędkości i miałem wrażenie, że sposobem rozwijania mocy próbuje lekko naśladować wolnossące jednostki montowane w poprzednich generacjach Sport’ów. Dzięki nieźle działającej manualnej, sześciobiegowej skrzyni biegów autem można się naprawdę pobawić, a trzymanie wyższych obrotów nie sprawia mu problemu. Skok lewarka jest dość krótki, a kolejne biegi wbija się z odpowiednim oporem. Tak powinno być w usportowionych samochodach.

Jeśli chodzi o spalanie to jest ono całkiem sensowne. Przy normalnej miejskiej jeździe spokojnie zmieścicie się w 7-7.5 litra na 100 km, a jeśli będziecie  chcieli się troszkę wyszaleć to nie powinniście przekroczyć 10 litrów. Prędkość maksymalna wynosi 210 km/h. To o 15 km/h więcej niż w przypadku poprzednika.

Swift Sport posiada również amortyzatory o zwiększonej sile tłumienia i bardziej sportowe zawieszenie. Przed testem wersji Sport jeździłem kilka dni Swiftem Hybrid i muszę przyznać, że  zestrojenie zawieszenia sportowego modelu jest dużo lepsze niż w cywilnej odmiany. Pracuje ciszej, nie dobija na nierównościach.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Jedyne co mnie irytowało podczas jazdy (szczególnie w korkach) to zbyt ostro reagujący system unikania kolizji DSBS. Nawet w sytuacjach, gdzie nie było ryzyka uderzenia w samochód przede mną system wchodził do akcji. Na szczęście nie miałem sytuacji, żeby Swift rozpoczą procedurę automatycznego hamowania, ale dość głośny dźwięk ostrzegający o zagrożeniu rozlegał się bardzo często. Jest to o tyle dziwne, że zazwyczaj trzymam dość bezpieczną odległość od poprzedzającego mnie samochodu i wcześnie hamuję. W obu samochodach jakie testowałem (Sport i Hybird) sytuacja była identyczna, więc trzeba uznać, że ten typ tak ma i się do tego po prostu przyzwyczaić albo… wyłączyć układ reagowania przedkolizyjnego. Tylko trzeba to robić po każdym odpaleniu samochodu, bo niestety system uzbraja się automatycznie.

suzuki, swift, swift sport, suzuki swift sport, swift sport test

Ile kosztuje taki Sport?

Cennik Suzuki Swift Sport zaczyna się od 79 900 zł brutto i tak naprawdę kończy na… 81 990 zł.  Jedyna opcja jaką możemy dokupić poza akcesoriami to kolor nadwozia. Reszta dodatków widocznych w konfiguratorze, to tak naprawdę akcesoria, czyli kolory wykończenia, naklejki, nakładki, spoilery, podłokietniki, podświetlenia i inne stylizacyjne bajery. Jeśli chodzi o wyposażenie mające realną jazdę samochodem, to wszystko dostajemy w cenie podstawowej.  Dlatego trudno mi ocenić, czy 79 900 zł za w pełni wyposażone auto.

W podstawowej cenie otrzymacie m.in: żółty lakier Champion Yellow, paletę asystentów jazdy, światła dzienne LED, asystenta świateł drogowych, wspomaganie ruszenia na wzniesieniu, adaptacyjny tempomat, keyless, wielofunkcyjną kierownicę, automatyczną klimatyzację, nawigację, system multimedialny z 7″ dotykowym ekranem, pakiet zimowy (ogrzewane fotele i nawiew z tyłu), sportowe fotele, reflektory LED, szyby atermiczne, 17″ felgi i cały zestaw sportowych dodatków wizualnych nadwozia.

To jak?

Suzuki Swift Sport to jedno z tych aut, które sprawia, że kierowca ma uśmiech na twarzy jadąc rano do pracy. Silnik mimo niewielkiej, jak na hothatch’a z XXI wieku mocy jest wystarczająco sprawny i elastyczny. Skrzynia biegów działa precyzyjnie i jest sportowo zestrojona. Może osiągi Sport’a widoczne w katalogu nie powalają na kolana ale auto naprawdę daje dużo frajdy i jest przy tym zestrojone na tyle komfortowo, aby nie było irytujące i uciążliwe. Jeśli szukacie lekko usportowionego auta na daily i nie musicie mieć mega dużej ilości koni to Suzuki Swift Sport będzie ciekawą alternatywą dla nudnego Polo GTI, czy agresywnej Fiesty ST.

Suzuki Swift Sport
niska waga dobry układ jezdnyniezłe zawieszeniedobrze działająca skrzynia biegówfrajda z jazdysensowne saplanie
troszkę za mało mocybrak agresywnego dźwiękunatarczywy system antykolizyjny
67%Wynik ogólny
#carspotting_fame40%
#silnik67%
#skrzynia_biegów71%
#prowadzenie80%
#fun70%
#wygląd73%
Ocena czytelników 13 Głosów
74%