Pierwszy raz z samochodem całkowicie elektrycznym miałem kontakt kilka lat temu. Był to Nissan Leaf pierwszej generacji, którym jeździłem z przerwami przez kilka miesięcy. Kiedy odbierałem samochód dostałem informacje, że zasięg auta to teoretycznie 180 km, ale żebym się nie łudził, że zrobię więcej niż 150. Te słowa potraktowałem jako wyzwanie i postanowiłem, że zrobię samochodem na jednym ładowaniu minimum 200 km. Po kilku dniach spędzonych z Leafem nauczyłem się nim jeździć w sposób mega ekonomiczny i żeby było ciekawiej ruszyłem w trasę. Do Szczytna. 210 km i… dojechałem z zapasem 19 km zasięgu. Kosztowało mnie to dużo stresu i planowania ale się udało. W nowym Hyundai Kona Electric zrobiłbym tą wycieczkę bez problemu.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Ba, pojechałbym do Szczytna i wrócił do Warszawy na jednym ładowaniu. Tak, Hyundai Kona Electric 64 kWh ma teoretyczny zasięg w cyklu mieszanym na poziomie 449 km (WLTP). Jest on absolutnie realny (w mieście nawet zaniżony) i sprawia, że o elektrycznych samochodach, które nie są topowymi Teslami i nie kosztują zawrotnych pieniędzy można myśleć nie tylko jako pojazdach ograniczonych rogatkami miasta.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Electric.

Hyundaia Konę testowałem już jakiś czas temu (do poczytania tutaj). Była to wersja 1.6 T-GDi, czyli samochód z silnikiem benzynowym. Samochód wspominam bardzo dobrze. Miał świetne wyposażenie, 177 koni, napęd na 4 koła, niezłą skrzynię biegów i przyśpieszenie do setki w okolicach 7.5 sekundy. Teraz przyszedł czas na wersję elektryczną.

Dużo osób narzeka, że powoli kończy się prawdziwa motoryzacja. Te wszystkie hybrydy, elektryki i inne wynalazki. Fanem klasycznych hybryd nie jestem, ale pełne elektryki bardzo lubię. Dlatego odbierając elektryczną Konę miałem duże oczekiwania wobec tego samochodu i… musze przyznać, że się nie zawiodłem.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Hyundai Kona Electric występuję w dwóch wariantach. Tańsza odmiana ma baterie o pojemności 39,2 kWh i zasięg 289 km (WLTP). Auto dysponuje mocą 136 koni mechanicznych. Droższa wersja – którą otrzymałem do testu – ma baterie o pojemności 64 kWh, moc 204 koni i teoretyczny zasięg 449 km (WLTP). Co ciekawe mimo różnicy w mocy maksymalny moment obrotowy jest identyczny dla obu wersji i wynosi 395 Nm. Przyśpieszenie do setki samochodu ze słabsza jednostką to 9.7s, a mocniejszej wersji 7.6s. I to czuć. Dynamiczne ruszanie ze świateł, wyprzedzanie czy uzyskiwanie prędkości autostradowych nie stanowią dla Kony żadnego problemu. Auto rozpędza się bardzo chętnie i towarzyszy mu jedynie dźwięk silnika elektrycznego, który przypomina trochę odgłos ruszającego tramwaju. Miałem nawet wrażenie, że przyśpiesza szybciej niż w katalogu.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Jedyna wada napędu to brak przekazywania mocy na wszystkie koła. Elektryczna Kona ma napęd 2WD, a przy tej mocy zdecydowanie przydałoby się 4×4. Jeśli wciśniecie gaz do podłogi to buksowanie kół macie gwarantowane.

Bat.

Wracając do baterii testowanej, mocniejszej Kony to są one bardzo wydajne. W mieście, gdzie nadal elektryk czuje się najlepiej a zapotrzebowanie na prąd jest najmniejsze spokojnie osiągniecie „spalanie” na poziomie 12-13 kWh/100 km, a to oznacza, że przy 64 kWh bateriach jesteście w stanie przejechać spokojnie 500 km. Rekordziści stosując wszystkie triki elektrycznego ecodrivingu są w stanie przejechać elektryczną Koną ponad 600 km. To niesamowity wynik.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

W trasie przy szybszej jeździe zużycie prądu zdecydowanie wzrasta. Jadąc 120 km/h musicie liczyć się ze zużyciem na poziomie 17 kWh/100km. A to oznacza, że z tą prędkością z Warszawy dojedziecie spokojnie Koną do Poznania, Wrocławia, Krakowa, czy Gdańska.

Jak już dojedziecie do wybranego miasta i rozładujecie baterie do stanu krytycznego to, tak, jak w przypadku większości samochodów elektrycznych baterie w Konie można ładować na kilka sposobów. Do dyspozycji macie ładowarkę domową, taką którą podłączacie do zwykłego gniazdka 230V. Jednak przy pustych bateriach proces ładowania do pełna trwa aż 31h. Jeśli chcecie naładować samochód szybciej to możecie poszukać ładowarki AC 400V, która wypełni baterie w 9h i 35 minut. Jeśli macie więcej szczęścia i w Waszej okolicy będzie super szybka ładowarka DC 400V to naładujecie baterie do stanu 80% w zaledwie 75 minut.

Z uwagi na to, że mieszkam w domu – i nie mam upierdliwych sąsiadów, którzy po podłączeniu samochodu do gniazdka w parkingu podziemnym zrobiliby zaraz aferę na całą okolicę – ładowałem Konę z gniazdka 230V. W mojej taryfie cena prądu wynosi 50 gr za 1kWh, więc łatwo obliczyć, że koszt naładowanie całej baterii to wydatek 32 zł. Przy katalogowym zasięgu 449 km (choć 500 zrobiłem bez problemu na jednym ładowaniu) koszt przejechania 100 km wynosi 7 zł i 11 groszy. To tak, jakby samochód spalinowy palił ok. 1.5l na 100km. Czysta oszczędność… chociaż gdybym ładowała baterie na mieście byłoby jeszcze taniej. Koszt przejechania 100 km wynosiłby 0 zł.

Look.

Hyundai Kona Electric pod względem stylistycznym nawiązuje do wersji z silnikiem spalinowym. Jednak koreańscy projektanci zadbali o to żeby już na pierwszy rzut oka było widać, która wersja to ta ekologiczna. Przód i tył zostały przemodelowane. Z przodu zniknął grill i wloty powietrza, pojawiła się pełna maskownica i klapka chowająca gniazdo ładowania. Pozostawiono wąskie reflektory, które nadają nowoczesnego i całkiem agresywnego charakteru Konie. Z tyłu zmieniono nieco światła i przemodelowano zderzak. Bardzo podoba mi się bryła tego samochodu. Nie jest kosmiczna jak np. BMW i8 (tak, wiem, że to inna bajka – test BMW i8 tutaj), ale ma w sobie coś futurystycznego. Do auta świetnie pasuje szary lakier Galactic Grey z białym dachem Chalk White. Uzupełnieniem zewnętrznej stylizacji jest specjalny wzór 17″ felg aluminowych, na które osadzono opony 215/55.

Wewnątrz jest nieco zmienione w porównaniu do spalinowej Kony. Analogowe zegary zostały zastąpione cyfrowymi z 7″ wyświetlaczem. Układ zegarów zmienia się w zależności od wyboru trybu jazdy. Zmieniony został również tunel centralny. Zniknął klasyczny drążek zmiany biegów a pojawiły się cztery przyciski.  Trzeba się przyzwyczaić do takiego rozwiązania, ale zajmuje to dosłownie chwilę.

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Na pokładzie jest cała masa bajerów, dodatków i udogodnień. Są ogrzewane fotele (w opcji ze skórą mogą mieć również wentylacje), podgrzewana kierownica, wyświetlacz HUD, 8″ ekran dotykowy z nawigacją, dostęp komfortowy, kamera cofania, inteligentny tempomat, a także różnego rodzaju systemy asystujące, które działają bardzo dobrze. Do tego całkiem dobrze grające nagłośnienie marki Krell, które jest standardem w najwyższej wersji wyposażenia.

Ciekawe są łopatki przy kierownicy. W spalinowych samochodach zazwyczaj służą do wrzucania lub redukcji biegów. W elektrycznej Konie mają inne zadanie. Za ich pomocą ustalanie poziom rekuperacji, czyli tego jak mocno samochód ma hamować z jednoczesnym odzyskiwaniem energii.

Jedyny malutki minus to materiały. Wnętrze jest przepełnione duża ilością twardych plastików. Na szczęście są one świetnie spasowane więc do ucha kierowcy nie dochodzą żadne skrzypnięcia. Samochód jest również nieźle wyciszony. Nawet przy wyższych prędkościach nie jest przesadnie głośno i spokojnie można rozmawiać z towarzyszami podróży.

Money.

Hyundai Kona Electric to świetny samochód, ale ma jedną poważną wadę. Jest nią cena. Podstawowa, tańsza wersja elektrycznej Kony kosztuje od 165 900 zł (pakiet Premium). Za wersję z mocniejszą jednostką musicie przygotować od 189 900 zł (pakiet Premium) lub od 206 900 zł za najbogatszą odmianę (Platinum). To całkiem sporo, jak za crossovera klasy B. Z drugiej jednak strony w wersji Platinum macie na pokładzie prawie wszystko co jest dostępne w cenniku. Dodatkowo możecie wybrać kolor lakieru (2400-2500 zł), skórzaną tapicerkę (5000 zł, nie można jej dokupić do wersji Premium) i to by było na tyle.

Dla porównania Kona z napędem hybrydowym to koszt od 92 900 zł (116 900 zł za wersję Premium), a wersja z napędem benzynowym startuje od 65 200 zł do 110 200 zł. Koszt zakupu elektrycznego Nissana Leaf z baterią o pojemności 62 kWh to wydatek od 184 900 zł.

To jak?

Hyundai Kona Electric spełnił wszystkie moje oczekiwania. Jest dynamiczny, ma świetny napęd i zasięg, który sprawia, że możecie pojechać na Mazury bez kalkulowania czy włączyć klimatyzację i radio, czy jednak lepiej uchylić minimalnie okno i nucić „hej sokoły”. Ma bardzo bogate wyposażenie, a do tego wygląda zawadiacko. Jeśli szukacie elektryka i macie budżet pozawalający na zakup Kony to z czystym sumieniem mogę polecić ten samochód. Gdyby był troszkę tańszy to sam rozważałbym jego zakup jako klasyczne daily. Do pełni szczęścia brakuje tylko napędu na cztery koła, ale niedługo podobno ma się pojawić elektryczna Kona z 4×4!

Galeria x Hyundai Kona Electric

hyundai, kona, electric, kona electric, hyundai kona electric, test

Hyundai Kona Electric 64 kWh
nowoczesny wyglądświetne osiągiduży zasięgniska cena 100 kmświetny napędbogate wyposażenietryby jazdydobrze spasowane wnętrze
wysoka cenabrak napędu 4x4dużo twardych plastików
71%Wynik ogólny
#carspotting_fame35%
#silnik80%
#skrzynia_biegów80%
#prowadzenie70%
#fun78%
#wygląd81%
Ocena czytelników 7 Głosów
61%